środa, 29 sierpnia 2012

Lew, sanepid i stare zoo


Zaczęło się od wejścia na stronę główną youtube. W subskrybowanych przeze mnie kanałach od bardzo długiego czasu nic ciekawszego się nie pojawiało. Ani Kanye West nic nowego nie stworzył czy Gorillaz… lecz po chwili ujrzałam teledysk dodany właśnie przez Gorillaz do „ich” play listy.
Jonsi-Gathering Stories

I od tego się zaczęło. Piosenka… ciężko to opisać słowami. Poruszyła coś we mnie. Przez cały dzień nie mogłam przestać jej słuchać. Potem w opisie zobaczyłam, że to główna piosenka do filmu „We bought a zoo”. Pomyślałam: czemu by nie przesłuchać całej płyty? Kilka stuknięć w klawiaturę i Google szybko mi znalazło resztę utworów. Stało się. Zakochałam się w całym soundtracku. Muzyka była tak cudowna, przyznam się szczerze, że mi głupiej poleciały kilka razy łzy. Jonsi stworzył naprawdę cudowny klimat. Stwierdziłam, że czas obejrzeć film. Niestety kiedy odkryłam film okazało się, że nie było jeszcze nawet polskiej premiery (film jest z 2010 a u nas dopiero na ekranach pojawił się dość niedawno). Niestety musiałam poczekać dobre kilka miesięcy…
Wreszcie kilka dni temu obejrzałam ten film.
Gdyby nie to, że powstał lat wcześniej od „Nietykalnych” moim zdaniem mógłby z nim spokojnie konkurować o najlepszy film w ich gatunkach. Oba filmy utrzymują taki sam nastrój: od śmiechu, radości poprzez smutek i współczucie. Tylko w „Kupiliśmy zoo” główny bohater ucieka przed tym co tak naprawdę jest nieuniknione i nie potrafi „pogodzić” się z niektórymi rzeczami. Całość historii dopełnia walka o zwierzęta, które zdaje się, że cały czas czekały na bohatera i jego rodzinę, na ich pomoc.
Muzyka w filmie. Dla mnie chyba jest to jedna z najważniejszych rzeczy w jakimkolwiek filmie. Tutaj nie tylko Jonsi się pojawia, ale też inni świetni wykonawcy jak Bob Dylan czy Bon Iver. Czym byłby ten film bez tak świetnego soudntracku? Pewnie nadal byłby dobry, ale nie aż tak dobry. Tutaj niektóre utwory same wyciskały łzy. Nie ważne jak bardzo była wesoła czy smutna sytuacja, po prostu… Wszystko przychodziło znienacka.
Najbardziej w pamięci utkwiła mi jedna, krótka sentencja, która idealnie określa cały film:
„20 sekund odwagi…”
Ten, kto twierdzi, że film jest denny/ głupi/ beznadziejny czy nieciekawy niech obejrzy sobie jakiś horror i się zamknie, bo takie osoby raczej nie będą potrafiły docenić czegokolwiek wartościowego.

3 komentarze:

  1. dobrze jest leżeć i mieć zamknięte oczy jak słucha się te utwory.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co nie? Takie relaksujące są :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dokładnie ;-) poza tym nawet patrząc na ten teledysk co wstawiłaś, autor chce (moim zdaniem) wprowadzić nas do tego świata. Taki jakby fragment bajki?

    OdpowiedzUsuń