wtorek, 7 sierpnia 2012

"I w dół pomknęli, w rozpacz i mrok." Pieśń Światła 8:27


Główny fenomen gier fantasy polega chyba właśnie na tym, że mają świetnie rozbudowane uniwersum. Ale jeśli gra jest bestsellerem, to okazuje się, ze można by jeszcze na niej zarobić więc twórcy zaczynają tworzyć nowe rzeczy.
I bardzo dobrze!



Dragon Age: Początek została okrzyknięta nawet przez redakcję gazety „New York Times” mianem przypuszczalne najlepszej gry w historii. Gaider jako główny scenarzysta zasłużył sobie na to. Rozbudowana historia świata, w którym toczy się gra, charaktery postaci i ich osobiste historie. Pewnie część z was grała w tą jakże świetną grę, ale jeśli nie to gorąco polecam. Przejście w 100% gry zajmie trochę sporo czasu ale uwierzcie warto!
Po tym jak przeszłam grę (2 część też powstała nie tak świetna jak 1 ale…) zaczęło mi być mało. Chciałam i oczekiwałam czegoś więcej. Zaczęłam więc szukać i… znalazłam to czego chciałam. Książki, komiksy, fanfici autorów gry i nie tylko, ostatnio nawet powstało anime „Świt poszukiwacza” . Jednak moją uwagę przyciągnęły książki. David Gaider napisał ich jak dotąd tylko 3: Dragon Age: Utracony tron, Powołanie i Rozłam.
Dwie pierwsze opowiadają o Maricu- ojcu jednego z głównych bohaterów gry „Początek”. Maric nim został królem Fereldenu musiał o swój tron zawalczyć, bowiem jego kraj był okupowany w tym czasie przez Impersium Orlesian (którzy z resztą swoim zachowaniem i kulturą przypominają barokowych Francuzów). Droga była długa i kręta, musiał wiele poświęcić by w końcu odzyskać należne mu miejsce. Jednak bohater nigdy nie zapomniał przepowiedni pewnej Wiedźmy z Głuszy dotyczących jego przyszłości. I oto pewnego dnia w jego pałacu pojawiają się Szarzy Strażnicy. Elitarny zakon wojowników, których zadaniem było bronić całe Thedas przed plagą (atakiem mrocznych pomiotów… coś w typie zombie, tylko że to nie byli ludzie a szukali Dawnych Bogów- znaczy się smoków…dlaczego mi to tak bardzo przypomina Władcę Pierścieni to nie mam pojęcia). Dzielny król więc wyrusza w świat, a raczej w podziemia by jeden z Szarych nie wydał miejsca przebywania jednego z Dawnych Bogów i nie rozpoczęła się kolejna plaga.
Nie to, że te książki są aż tak mroczne i przerażające. Są oczywiście momenty humorystyczne, smutne i moim zdaniem dające do myślenia. Dzięki „Stwórcy” (to już się robi nienormalne jak używam słownictwa typowego dla uniwersum) Gaider nie postanowił uśmiercić wszystkich bohaterów jak Martin. Nie no bo szczerze, co to za zabawa gdy każdy ginie? Gorszą stratą jest wtedy gdy dobry bohater, który może z początku wydaje się mało ważny, ale i tak się do niego przywiązujemy, przechodzi na stronę przeciwnika. To jest dopiero szok. Przynajmniej przy czytaniu nie musiałam się nastawiać na natychmiastową śmierć. I dam znowu porównanie do Martina: nie ma tylu niepotrzebnych wulgaryzmów czy momentów mówiących prosto z mostu, że dana para robi takie czy śmakie rzeczy. Gdy dochodzi do wątków… ekhm romantycznych autor zgrabnie je omija, tak żeby czytelnik mógł sobie sam wyobrazić co się działo dostając przy tym wypieków na policzkach. Takie rzeczy zdecydowanie przyjemniej się czyta.
Kolejną rzeczą jaką zauważyłam przy czytaniu drugiej książki są, krótkie cytaty przed rozpoczęciem każdego rozdziału. Przypominały one mi niektóre wersety bilblijnych psalmów czy przykazań o błogosławionych. Niektórym się może to nie spodobać, ale przyznam szczerze nadają one powieści pewien urok i czynią ją ciekawszą. Zabieg podobny jak w „Diunie” Herberta, pomimo to podobał mi się.
Minusami powieści jest to, że czasem robi się nudna -w przypadku pierwszej, nie jestem zwolenniczką opisów gier politycznych więc mnie trochę drażniła, druga część zaś już takich opisów nie miała więc czytało się ją przyjemniej. Kolejnym minusem jest to, że książki są…za krótkie. Nie chodzi tu tylko o to, że chce się więcej ale niektóre wątki można by jeszcze spokojnie rozwinąć, zaś niektóre skrócić/opuścić.

Dla podsumowania (nigdy nie wiem po co ono jest ale wypada, żeby było czyż nie?):
Warto czytać. Warto poznać grę i inne rzeczy z nią związane. Jednak mała rada- zanim przeczytacie choćby jedną część- zagrajcie w obie części gry (najlepiej z dodatkami, ale jak je zdobędziecie to pozostawiam to wam :P). Będzie wam potem zdecydowanie łatwiej się wczuć w historię uniwersum.

Dodatkowo polecam obejrzenie wspomnianego przeze mnie na początku anime! Nie jest ono takim typowym anime jak Pokemony czy Dragon Ball, ale fajnie się je ogląda ;)


1 komentarz:

  1. Czyli wychodzi na to że pierwszy raz bardziej podoba Ci się gra? :D btw obejrzałam 1 odc. , i mogę od razu powiedzieć że POLECAM :] a książkę to sobię od Ciebie pożyczę. ;-)

    OdpowiedzUsuń