Główny fenomen gier fantasy polega chyba właśnie na tym, że mają świetnie rozbudowane uniwersum. Ale jeśli gra jest bestsellerem, to okazuje się, ze można by jeszcze na niej zarobić więc twórcy zaczynają tworzyć nowe rzeczy.
I bardzo
dobrze!
Dragon Age:
Początek została okrzyknięta nawet przez redakcję gazety „New York Times”
mianem przypuszczalne najlepszej gry w historii. Gaider jako główny scenarzysta
zasłużył sobie na to. Rozbudowana historia świata, w którym toczy się gra,
charaktery postaci i ich osobiste historie. Pewnie część z was grała w tą jakże
świetną grę, ale jeśli nie to gorąco polecam. Przejście w 100% gry zajmie
trochę sporo czasu ale uwierzcie warto!
Po tym jak
przeszłam grę (2 część też powstała nie tak świetna jak 1 ale…) zaczęło mi być
mało. Chciałam i oczekiwałam czegoś więcej. Zaczęłam więc szukać i… znalazłam
to czego chciałam. Książki, komiksy, fanfici autorów gry i nie tylko, ostatnio
nawet powstało anime „Świt poszukiwacza” . Jednak moją uwagę przyciągnęły
książki. David Gaider napisał ich jak dotąd tylko 3: Dragon Age: Utracony tron,
Powołanie i Rozłam.
Dwie
pierwsze opowiadają o Maricu- ojcu jednego z głównych bohaterów gry „Początek”.
Maric nim został królem Fereldenu musiał o swój tron zawalczyć, bowiem jego
kraj był okupowany w tym czasie przez Impersium Orlesian (którzy z resztą swoim
zachowaniem i kulturą przypominają barokowych Francuzów). Droga była długa i
kręta, musiał wiele poświęcić by w końcu odzyskać należne mu miejsce. Jednak
bohater nigdy nie zapomniał przepowiedni pewnej Wiedźmy z Głuszy dotyczących
jego przyszłości. I oto pewnego dnia w jego pałacu pojawiają się Szarzy
Strażnicy. Elitarny zakon wojowników, których zadaniem było bronić całe Thedas
przed plagą (atakiem mrocznych pomiotów… coś w typie zombie, tylko że to nie
byli ludzie a szukali Dawnych Bogów- znaczy się smoków…dlaczego mi to tak
bardzo przypomina Władcę Pierścieni to nie mam pojęcia). Dzielny król więc
wyrusza w świat, a raczej w podziemia by jeden z Szarych nie wydał miejsca
przebywania jednego z Dawnych Bogów i nie rozpoczęła się kolejna plaga.
Nie to, że
te książki są aż tak mroczne i przerażające. Są oczywiście momenty
humorystyczne, smutne i moim zdaniem dające do myślenia. Dzięki „Stwórcy” (to
już się robi nienormalne jak używam słownictwa typowego dla uniwersum) Gaider
nie postanowił uśmiercić wszystkich bohaterów jak Martin. Nie no bo szczerze,
co to za zabawa gdy każdy ginie? Gorszą stratą jest wtedy gdy dobry bohater,
który może z początku wydaje się mało ważny, ale i tak się do niego
przywiązujemy, przechodzi na stronę przeciwnika. To jest dopiero szok.
Przynajmniej przy czytaniu nie musiałam się nastawiać na natychmiastową śmierć.
I dam znowu porównanie do Martina: nie ma tylu niepotrzebnych wulgaryzmów czy
momentów mówiących prosto z mostu, że dana para robi takie czy śmakie rzeczy.
Gdy dochodzi do wątków… ekhm romantycznych autor zgrabnie je omija, tak żeby
czytelnik mógł sobie sam wyobrazić co się działo dostając przy tym wypieków na
policzkach. Takie rzeczy zdecydowanie przyjemniej się czyta.
Kolejną rzeczą
jaką zauważyłam przy czytaniu drugiej książki są, krótkie cytaty przed
rozpoczęciem każdego rozdziału. Przypominały one mi niektóre wersety
bilblijnych psalmów czy przykazań o błogosławionych. Niektórym się może to nie
spodobać, ale przyznam szczerze nadają one powieści pewien urok i czynią ją
ciekawszą. Zabieg podobny jak w „Diunie” Herberta, pomimo to podobał mi się.
Minusami
powieści jest to, że czasem robi się nudna -w przypadku pierwszej, nie jestem
zwolenniczką opisów gier politycznych więc mnie trochę drażniła, druga część
zaś już takich opisów nie miała więc czytało się ją przyjemniej. Kolejnym
minusem jest to, że książki są…za krótkie. Nie chodzi tu tylko o to, że chce
się więcej ale niektóre wątki można by jeszcze spokojnie rozwinąć, zaś niektóre
skrócić/opuścić.
Dla
podsumowania (nigdy nie wiem po co ono jest ale wypada, żeby było czyż nie?):
Warto
czytać. Warto poznać grę i inne rzeczy z nią związane. Jednak mała rada- zanim
przeczytacie choćby jedną część- zagrajcie w obie części gry (najlepiej z
dodatkami, ale jak je zdobędziecie to pozostawiam to wam :P). Będzie wam potem
zdecydowanie łatwiej się wczuć w historię uniwersum.
Dodatkowo polecam obejrzenie wspomnianego przeze mnie na
początku anime! Nie jest ono takim typowym anime jak Pokemony czy Dragon Ball,
ale fajnie się je ogląda ;)
Czyli wychodzi na to że pierwszy raz bardziej podoba Ci się gra? :D btw obejrzałam 1 odc. , i mogę od razu powiedzieć że POLECAM :] a książkę to sobię od Ciebie pożyczę. ;-)
OdpowiedzUsuń