This is my design.
Hannibal Lecter. Prawda, że to nazwisko wyraża więcej niż
tysiąc słów? Nie trzeba go nawet przedstawiać, jego postać tak na dobre
zagościła w naszej popkulturze. Każdy chyba kojarzy genialną (oscarową
bowiem) rolę Hopkinsa z „Milczenia Owiec”. A nam widzom było mało. Co z tego,
że Litwiński kanibal jest postacią książkową. Kinomaniacy chcieli więcej
ekranizacji. Po genialnych owcach powstał jeszcze średni „Hannibal”, bardzo
dobry „Czerwony Smok” i wyjątkowo nudny „Hannibal: Po drugiej stronie maski”.
Potem nastąpiła cisza. Już wszyscy fani myśleli, że nic więcej nie powstanie. O
jakże dobrze, że się myliliśmy.
Bryan Fuller- bo temu panu należą się gromkie brawa i owacje
na stojąco. Jego serial, o jakże wymyślnym tytule, „Hannibal” wprowadził nie
lada zamieszanie. Mimo tego, że oglądalność serialu w USA nie jest zbyt wysoka
odnoszę wrażenie, że fandom serialu na tumblr jest naprawdę spory.
Seria opiera się głównie na relacji pomiędzy Willem Grahamem
(Hugh Dancy), a doktorem Lecterem (mistrzowski Mads Mikkelsen). Will posiada
unikalny talent, dzięki któremu potrafi wczuć się w rolę nawet najgorszego
psychopaty. Agent specjalny Jack Crawford (Laurecne Fishburne) oferuje
Garahamowi współpracę. Jednak juz pierwsza sprawa przerasta Willa i jest zmuszony
o proszenie o pomoc Lectera, który w owym czasie jest jednym z najlepszym
psychiatrów w kraju. Przez cały czas trwania pierwszego sezonu jesteśmy „zmuszeni”
oglądać jak bardzo duży wpływ kanibal, ma nie tylko na samego Willa, lecz także
na inne osoby należące do ich wspólnego otoczenia.
W trakcie oglądania serialu w głowie narodziło mi się tak
wiele pytań, wątpliwości co do historii, że tak naprawdę nie zauważyłam
kiedy nastąpił koniec, a ja przyłapałam
się na tym, że ciągle mi mało. Kreacje aktorskie i ich poziom są wyśmienite.
Fuller naprawdę się postarał by serial był dobrze dopracowany. Już po pierwszym
spotkaniu z Freddie Lounds, miałam nadzieję, że w końcu Hannibal ją zje.
Dodatkowym smaczkiem serialu jest Gillian Anderson (agentka Scully z „Archiwum
X” dla tych co nie kojarzą), która odtwarza postać terapeutki Lectera. Ich duet
na ekranie równie mocno przyciąga uwagę oraz intryguje, w szczególności teraz
po ostatnich minutach 13 odcinka. Nie rozumiem tylko dlaczego tak bardzo
wszystkich złościł wątek z Abigail Hobbs, który w sumie stanowił podstawę 1
sezonu. Gdyby nie ona być może nie ujrzelibyśmy przemiany Grahama i przejrzeli
jaki naprawdę jest Hannibal.
A jaki jest? Hopkins stworzył postać do której odczuwaliśmy
respekt. Ot taki psychopata, który zna się na jedzeniu (o ile tak to można
ująć), muzyce poważnej i zabija nie byle przypadkowe osoby. Nawet odczuwałam do
niego sympatię związku z tym, że jako psychopata potrafi okazać wyższe uczucie
jakim jest zauroczenie. Mikkelsen pokazał mi prawdziwą, demoniczną twarz
Hannibala. Nawet już jego szyk i elegancja nie wzbudza we mnie tak pozytywnych
uczuć jak wcześniej. Już wiem skąd wzięło się to dążenie do perfekcji we
wszystkim. Nawet sposób w jaki wypowiada słynne zdanie „Nie zrobiłbym tego
jedzeniu” wydaje mi się niezwykle okrutne. Lecter jest osobą, która manipuluje
wszystkimi nie okazując przy tym żadnych skrupułów. Prawdziwy obraz psychopaty.
Ten uśmiech mówi za siebie nieprawdaż?
Nie należy przy tym umniejszać roli Hugh. „Jego” Will jest
również inny niż ten, którego pamiętam z „Czerwonego Smoka”. Wymięty,
nieogolony, przy tym ciągle ta zagubiona twarz. Widać jak bardzo ten człowiek
cierpi, przez to co widzi każdego dnia. Jego powracające koszmary, potem
halucynacje i postępująca choroba. Ten mężczyzna wygląda dosłownie jak kupa
nieszczęścia. Jest to w sumie jedyna pozytywna postać w serialu, która mnie nie denerwowała
swoim zachowaniem.
Serial jest nie tylko dobry ze względu na postacie, czy aktorów,
którzy pojawili się gościnnie. Warto zwrócić na uwagę na estetykę, kolory
serialu czy muzykę. Wszystko jest idealne, ładne, wręcz wszystko dopasowane pod
postać tytułową. Jednak z drugiej strony dostrzec można ich mroczną część.
Nawet w sposób w jaki zostały wykonane odpowiednie ujęcia. Jeden z odcinków wręcz
mnie tak przeraził, że potem bałam się pójść do kuchni po wodę po ciemku.
Hannibal zjada nie tylko płuca, lecz także nasz drogocenny
czas. Z niecierpliwością czekam na 2 sezon i na kolejne, mając ogromną
nadzieję, że takowe powstaną.
0 komentarze:
Prześlij komentarz