środa, 25 lipca 2012

Co ma wspólnego The Rock i Disney?


Dosłownie jakieś kilka miesięcy temu nastąpiła „moda”(?) na filmy fantasy/przygodowe. Mniej więcej w równych odstępach czasu była premiera po premierze. Moim skromnym zdaniem to trochę jednak za dużo. Ci wszyscy tytani, zieloni kosmici z Marsa i wyprawy na tajemnicze wyspy to zbyt wiele jak na jeden sezon. Tak samo jest z tymi superbohaterami (najpierw avengersi potem spiderman teraz Batman). Moje kieszenie niedługo nie wytrzymają nie mówiąc już o głowie i o opiniach po tych wszystkich filmach.

Na pierwszy ogień pójdzie John Carter. Podobno jest jakaś książka, a nawet kilka, może kiedyś je przeczytam. Nie no ale błagam...skoro film był taki nudny i dziwny to ja się, aż boję sięgać po książkę. Film nic nie wniósł do kinematografii współczesnej. Nic. Kolejny żołnierzyk, który strasznie tęskni za swoją uroczą disnejowską księżniczką jest już przeżytkiem. Disney, serio nadal takie tematy magluje. W bajkach to może jeszcze jako takie jest do przeżycia, ale już nie w filmach. Poza tym główny aktor wygląda jak Johnny Depp a tego  pana też już jest za dużo na ekranach i aktorzynach o podobnej jemu urodzie. Jedyne co mi się podobało to konkluzja dotycząca niszczejącego świata. 

Drugi film to „Podróż na Tajemniczą Wsypę”. Gratka dla fanów Verne? Przyznam się bez bicia: nie przeczytałam ani jednej z jego książek. Ale gdybym była jego fanką i zobaczyła ten film to bym się obraziła. Kolejne dno. Efekty są tak na maxa sztuczne, że momentami nie dało się tego oglądać, a gra aktorska nie powalała. Skojarzyło mi się to z moim ulubionym paradokumentem „Pamiętniki z wakacji”. I ta cała Vanessa Hudgens czy jak jej tam. Matko bosko kochano… Dno aktorskie na równi z talentem „piosenkarskim” Biebera czy Żeberki Black. Film obejrzałam tylko i wyłącznie, że był tam The Rock i jego latające cycki. Co mnie najbardziej zaskoczyło to to, że ten gościu potrafi śpiewać. Bardzo pozytywne, ale to chyba jednak za mało. Nie no proszę, przecież „Podróż do wnętrza Ziemi” (ten film w angielskim tytule miał „The Journey 2…” więc sądzę, że odnosiło się to w jakimś stopniu do tamtego filmu) była tak fantastycznie zrobiona, pomimo tego, że efekty też nie powalały, ale o ile razy się przyjemniej oglądało.
Na pocieszenie mini słoń z The Rockiem :P
(znalezione na google xD)

0 komentarze:

Prześlij komentarz