piątek, 17 sierpnia 2012

Głodowe Igrzyska uważam za rozpoczęte!


Powiem szczerze, że nie licząc Harrego Pottera to nie przepadam za literaturą młodzieżową. Nie przeczytałam serii „Zmierzch” czy wszystkich książek o Eragonie. Dlatego dość ciężko było sięgnąć po „Igrzyska Śmierci”. Może, głównie dlatego, że podniecali się nią również fani osławionych wampirów. Potem doszły mnie słuchy o filmie. Że niby taki zajebisty i tak dalej. Pomyślałam sobie: „przeczytamy zobaczymy”.
Oczywiście jak w przypadku serii „Pieśni Lodu i Ognia” powstało nowe wydanie z okładką przypominającą plakat filmowy. Jednak zaraz obok leżał ostatni egzemplarz jeszcze starego wydania. Czarna, miękka okładka a na niej złoty mały ptak w okręgu. To było właśnie to.

Jeszcze tego samego dnia usiadłam i zaczęłam czytać. Pierwsze co mnie zaskoczyło to to, że powieść jest napisana w pierwszej osobie i czasie teraźniejszym. Miła odmiana, bo zazwyczaj musimy zmierzyć się z myślami wszystkich bohaterów a tutaj łatwiej jest nam się wczuć w historię młodej Katniss Everdeen. Pierwsze rozdziały były trochę nudnawe, czytałam je powoli gdyż większość to były opisy (nie znoszę opisów, większość opuszczam- tak wiem bez sensu, ale po tej książce już się przyzwyczaiłam czytać wszystko). Trochę czasu mija gdy zaczyna się prawdziwa akcja. A już wtedy…przepadłam. Nie mogłam się oderwać. Wszystko działo się na raz. Młoda bohaterka była momentami wkurzająca, ale niektóre rzeczy, których się dopuściła przeciwko władzy są godne podziwu. I nie ważne, czy były one zrobione świadomie czy też nie. Także, lekko się zdziwiłam gdy dotarłam do ostatniej strony. Wkurzona poszłam do księgarni i kupiłam drugą część.
Zginęłam. Przepadłam na cały dzień. Collins mnie wkurzała. Katniss mnie wkurzała. Nie dość, że zginęła przesympatyczna staruszka to ta głupia dziewucha strasznie irytowała mnie swoim niezdecydowaniem. Tutaj chyba można ją przyrównać do Belli Swan. Jedna wielka masakra romantyczna. Nie no przesadziłam trochę. Nie można jej przyrównać do miłośniczki wampirów. Po prostu dziewcze samo jeszcze nie wiedziało czego chce. Peeta czy Gale? Gale czy Peeta? Dla mnie wybór był oczywisty od samego początku.
Dwa tygodnie minęły a ja znowu nie wytrzymałam i poszłam roztrwonić pieniądze, na ostatnią część trylogii. Od godziny 16 do 23.45 10 sierpnia 2012 roku znowu przepadłam. Ostatnia część nie bez powodu jest najlepsza ze wszystkich. Najwięcej się w niej dzieje. A przynajmniej najwięcej czegoś konkretnego.
Teraz przyglądam się tylnim okładkom i fragmentom recenzji. Część z nich jest przesadzona. Na przykład to, że nie jest to książka dla dzieci. To właśnie jest książka dla dzieci. No może takich dzieci od 12 roku życia. Nie przechodzą mnie ciarki po plecach, choć w pewnych momentach poczułam złość, smutek i świeczki w oczach. Nie ma też, aż tylu zaskakujących zwrotów akcji. Wszystko jest w miarę przewidywalne.
Zgodzę, się jednak z jednym. Te książki to niebezpieczne pułapki. Wciągają.
A film? Sama byłam zdziwiona po jego obejrzeniu. Chyba nie ma zbyt wielu filmów, które tak dobrze są zrealizowane i wierne książce. Ale co się dziwić skoro w scenariuszu maczała palce sama Collins? J
Co prawda jedna scena wyszła aktorom strasznie sztucznie na początku ale mniejsza z tym. Muzyka świetnie oddaje klimat filmu. Ale chyba największym atutem jest obsada. Tucci, Harrelson i Kravitz, a przede wszystkim Sutherland. Role drugoplanowe, ale mimo to chyba bardziej przyciągające wzrok niż para głównych bohaterów. Dla tej czwórki warto było najpierw zapoznać się z książką, a następnie z filmem by przeżyć właśnie tę miłą niespodziankę.

2 komentarze:

  1. Zgadzam się w 100%, książka wciąga niesamowicie, zarówno 1 część jak i pozostałe. Nie jest to może najambitniejsze co czytałam, jednak można się śmiało wkręcić w historię na dobrych kilka godzin. Miejmy nadzieje, że pozostałe ekranizacje będą tak samo wierne książce, chociaż patrząc na to ile dzieje się w części 3, będzie to spore wyzwanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kosogłos" będzie podzielony na 2 filmy więc może zekranizują go bardziej szczegółowo :)

      Usuń